O temperaturze relacji inwestorskich, czyli jak nie zostać łosiem

Inwestorzy to najważniejsi uczestnicy rynku kapitałowego. Dlaczego? Bo ich najtrudniej pozyskać, a pozyskać ich najtrudniej, gdyż to to oni ponoszą zawsze największe ryzyko. Budowanie relacji z inwestorami opiera się na opowiadaniu o sytuacji spółki. Ale „sytuacja spółki” to coś bardzo rozległego. Spojrzenie na nią powinno obejmować wizję, misję, cele strategiczne, a nie tylko bieżące wyniki finansowe. Innymi słowy, dobre, wartościowe relacje inwestorskie oparte są na strategii biznesowej przedsiębiorstwa. Jeśli ta łączność jest zachowana, to podstawowy warunek zaistnienia produktywnych relacji miedzy spółką giełdową a jej interesariuszami jest spełniony.
Dlaczego właściwie warto „dbać” o inwestorów i utrzymywać z nimi relacje? Dialog z nimi nie powinien trwać tylko do momentu zamknięcia transakcji kapitałowej. Istnieje kilka argumentów na poparcie tej tezy.

Omawiamy dwa z nich: przedsiębiorstwo będzie potrzebować dokapitalizowania w przyszłości, warto więc zadbać o aktualny akcjonariat, jako grono potencjalnych inwestorów w kolejnej rundzie finansowania. Drugi argument: inwestor, który otrzymuje rzetelne informacje ze spółki, wzmocnione komentarzem objaśniającym, to niskie ryzyko antagonizacji relacji między spółką publiczną a inwestorami. W tej relacji pojawia się bowiem zaufanie. Zaufanie zaś to główna substancja kapitalizmu relacyjnego, odróżniająca go od kapitalizmu transakcyjnego. Ten drugi jest kryzysogenny zarówno w skali mikro-, jak i makroekonomicznej. Zaufanie zaś wymaga wysiłku, starania się o atencję odbiorcy informacji, tak aby prosty przekaz wzbogacający wiedzę przekształcać w przekaz budujący zrozumienie biznesu po stronie inwestora. I wtedy powstaje szansa na to, że relacje inwestorskie będą jednym z czynników generowania wartości dla wszystkich interesariuszy. A przecież o to w tym chodzi.

Koszyk